Archiwum sierpień 2003


sie 22 2003 VI. Miłe zaskoczenie
Komentarze: 0

Mężczyzna prowadził nas dalej związanych. Wyszliśmy z terenu targu i skręciliśmy w stronę lasu. Gdy straciliśmy z oczu miejsce, w którym byliśmy przed chwilą przetrzymywani, nasz nowy właściciel odwrócił się i rozwiązał sznur.

- Jesteście wolni.- powiedział.

fett : :
sie 16 2003 V. Sprzedani
Komentarze: 0

Na miejsce dotarliśmy po ośmiu dniach. Zdziwiłem się, gdyż podczas trasy karmiono nas tak, abyśmy nie zasłabli. Zapewne chcieli, żeby ich „towar” wyglądał dobrze. Po rozmowie Wielkoluda z zarządcą targu, dwóch rycerzy zaprowadziło nas do klatki. Potraktowano nas jak zwierzęta! I to zwierzęta, które były co chwila oglądane, jak na jakiejś wystawie psów rasowych... Dotykano nas, a właściciela tego całego interesu pytano, czy jesteśmy zdrowi. Byliśmy, ale on o tym nie wiedział i w pewnym sensie kłamał.

Kolejną rzeczą, która tego dnia zdziwiła mnie, było pojawienie się pewnego, wyglądającego na niezbyt bogatego, człowieka. Zapytał on, ile kosztujemy:

- Ile za nich chcecie?

- Piętnaście sztuk złota i pięć srebrników za sztukę.

Mężczyzna przed kupnem nawet dobrze się nam nie przyjrzał.

- Wezmę oboje. Oto pieniądze...- Podszedł do klatki.- Chodźcie za mną.

fett : :
sie 15 2003 IV. Droga na targ niewolników
Komentarze: 2

Po paru godzinach wszyscy rycerze wrócili na gościniec. Wyglądało na to, że żaden nie był ranny. Nawet zmęczenia nie okazywali. Jedyne, co mówiło, że walczyli, to krew na pancerzach... Ja i Assa zostaliśmy związani i zaczepieni do koni tak, aby iść koło siebie. Ruszyliśmy w drogę.

fett : :
sie 15 2003 III. Pod „opieką”
Komentarze: 0

Zgodnie z obietnicą Wielkoluda (taki dałem mu przydomek), związano nas i pozostawiono w pobliżu miasta wraz z jednym strażnikiem. Usytuowano naszą trójkę tak, abyśmy musieli oglądać, jak nasze miasto zamienia się w płonące zgliszcza. Nie był to na pewno widok przyjemny, a nastrój pogarszały jęki i krzyki ludzi, wśród których były nasze rodziny...

Nasze zamyślenie o bliskich trwałoby pewnie jeszcze długo, gdyby Corowi nie udało się uwolnić. Rozwiązał swe ręce i zaczął oswobadzać Assę. Jego ruchy zauważył pilnujący nas rycerz.

- Co robisz smarku?!- warknął.

Oh, jaki mój przyjaciel był nierozważny! Zamiast udawać, że siedzi normalni, zaczął uciekać. Strażnik dogonił go i zranił śmiertelnie mieczem w szyję. Cor padł nieżywy...

fett : :
sie 14 2003 II. Atak na Evonnee
Komentarze: 0

Ruszyliśmy za armią, ale nie mieliśmy szans na ich wyprzedzenie. Utrudniały to dwie rzeczy: zagęszczenie lasu (nie mogliśmy przecież wyprzedzić ich na gościńcu) oraz to, że oni pędzili na koniach. Wszystko może byłoby dobrze, gdyby nie to, że dwóch rycerzy odłączyło od reszty i zaczęło szukać czegoś w lesie. Widocznie usłyszeli, jak biegniemy... Razem z Corem i Assą skoczyliśmy w krzaki., aby ukryć się. Na wiele się to nie zdało, gdyż i tak zostaliśmy znalezieni. Szybko zdjąłem kuszę z pleców (tylko ja miałem broń) i strzeliłem w jednego z wojowników. Ten oberwał prosto w brzuch i spadł z wierzchowca. Podobno głupota nie boli... Kłamstwo! Drugie rycerz zamachnął mieczem wybijając mi kuszę z ręki, a przy okazji tworząc ranę, która miała pozostawić bliznę na mej dłoni do końca mego życia.

Po chwili dotarło w naszą stronę kilku innych ludzi, identycznie ubranych, jak ten, którego zabiłem. Rozstąpili się jednak, przepuszczając osobnika ubranego w złotą, wypolerowaną zbroję. Do tego wielkoluda (miał około dwa metry wzrostu) zbliżył się jeden z rycerzy stojących bliżej mnie.

- Co z nimi zrobić, panie?- spytał.

Kolos przyjrzał się nam. Nie widziałem jego twarzy, gdyż zasłaniał ją hełm. Jego oczy mówiły jednak wszystko...

- Związać. Sprzedamy ich na targu niewolników.

fett : :